Podróżując po Indonezji mieliśmy niepowtarzalną szansę zobaczyć słynnego smoka z Komodo w jego naturalnym środowisku. Teren Parku Narodowego Komodo, sąsiednia Rinca i kilka innych pobliskich wysp to jedyne miejsca na świecie, gdzie można oglądać je na wolności. Podróż rozpoczęliśmy wcześnie rano lecąc z Bali na sąsiednią wyspę Flores do miasteczka Labuan Bajo. Sam lot był dla nas niemałą frajdą, gdyż niewielki samolot leciał na tyle nisko, że z okna mogliśmy podziwiać małe wysepki rozsiane na wodach oceanu.
Po około godzinie wylądowaliśmy na najmniejszym lotnisku jakie kiedykolwiek widzieliśmy. Był to malutki hangar będący zarówno miejscem odlotów jak i przylotów, a przez jego okno odbieraliśmy swoje bagaże. Na zewnątrz czekał już na nas nasz kierowca, z którym udaliśmy się do portu w Labuan Bajo. Już po drodze mogliśmy przekonać się jak piękna jest to wyspa. W porcie odnaleźliśmy swoją łódeczkę, która okazała się niewielka, ale wystarczająca aby pomieścić naszą dwójkę i trzy osobową załogę. Po szybkim zapoznaniu wyruszyliśmy w rejs, aby po kilku godzinach zacumować przy pierwszej wyspie na naszej trasie.
Rinca
Na miejscu czekał na nas przewodnik, z którym udaliśmy się na teren jego obozu. Po krótkim wprowadzeniu obraliśmy jedną z proponowanych tras i ruszyliśmy wyznaczonym szlakiem. Początkowo czuliśmy się pewnie i byliśmy spokojni, dopóki w trakcie rozmowy Adrian nie zapytał, czy też może dostać takiego kija, którego trzymał nasz przewodnik. Oczywiście kija nie dostaliśmy i zostaliśmy uświadomieni, że w razie ataku na nic nam się przyda – czym bardzo nas uspokoił 😉 Poczuliśmy lekki przypływ adrenaliny, gdyż smoki to niebezpieczne zwierzęta, mogące z łatwością zabić człowieka. Są też szybkie, dlatego przewodnik kazał nam się trzymać blisko i udzielił paru cennych wskazówek, co robić w przypadku ataku. Idąc trasą mogliśmy podziwiać piękne widoki i udało nam się zobaczyć jednego warana, co było dla nas fascynującym przeżyciem, gdyż nikt nie dawał gwarancji, że jakiegokolwiek zobaczymy. Poza tym czekał nas jeszcze kolejny treking następnego dnia.
Zadowoleni wróciliśmy na łódkę i skierowaliśmy się w stronę słynnej wyspy Komodo. Wody w tych okolicach słyną z pięknych i bogatych raf koralowych. Wielu ludzi przypływa tu specjalnie na safari nurkowe, więc nie mogliśmy odpuścić sobie chociaż snurkowania z maską i rurką na jednej z takich raf. Udało nam się zobaczyć żółwia i dwie kałamarnice, a także wiele bajecznie kolorowych rybek i korali.
Komodo
Do Komodo dopłynęliśmy już po zmierzchu. Zacumowaliśmy niedaleko brzegu i tę noc spędziliśmy na łodzi, śpiąc wraz z bagażami na dachu, zasłonięci czymś w rodzaju namiotu.
O poranku mgła unosiła się jeszcze nad brzegiem wyspy, było tak cicho i spokojnie. Zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy długim pomostem w stronę brzegu, gdzie czekać miał na nas przewodnik.
Tak jak poprzedniego dnia, wybraliśmy jeden z proponowanych szlaków i ruszyliśmy w kierunku bazy strażników. Komodo nie zawiodło i już na początku przy samych domkach wylegiwało się w słońcu kilka większych osobników. Jeden leżał nawet na tarasie. To było niesamowite zobaczyć je na żywo i z tak bliskiej odległości.
Ruszyliśmy dalej kierując się szlakiem w głąb wyspy, kiedy z krzaków wyłonił się wielki waran i przeciął nam drogę. Nasz przewodnik stanął jak wryty z zaskoczenia i kazał nam się odsunąć, po czym zaalarmował swoich kolegów. Jak się okazało, byliśmy świadkami wielkiego powrotu, gdyż kilka miesięcy temu waran ten zaatakował dwóch strażników w ich domku. Aby nie stanowił już zagrożenia schwytano go, uśpiono, oznaczono na grzbiecie zieloną farbą i wywieziono na inną wyspę. Tego dnia jednak postanowił wrócić. Po chwili obeszliśmy go szerokim łukiem i powędrowaliśmy dalej.
Mieliśmy okazję zobaczyć jeszcze jednego mniejszego osobnika i innego, który z pewnością wyglądał jakby dopiero co zjadł sporą kolację. Oprócz waranów, po drodze widzieliśmy też inne zwierzęta takie jak dzikie świnie, bawoły czy jadowite węże. Trzeba przyznać, że nasza wyprawa w poszukiwaniu tych wielkich jaszczurek bardzo się powiodła i mieliśmy okazję zobaczyć ich całkiem sporo, a nawet poczuć nutkę grozy stając na przeciw jednemu z groźniejszych.
Z uśmiechem na twarzach wróciliśmy na łódkę, żeby następnie popłynąć w stronę „różowej plaży”, która znajdowała się przy innej niezamieszkałej, dzikiej wysepce. Nazwa wzięła się od różowego piasku tuż nad linią brzegową, który swą barwę zawdzięcza występującej w pobliżu czerwonej rafie koralowej. Z racji, iż nasza łódka była zbyt duża aby zacumować przy brzegu, założyliśmy maski i rurki i dopłynęliśmy do wyspy wpław, podziwiając dzięki temu piękną rafę koralową i ławice kolorowych rybek. Na plaży nie było nikogo, więc przez chwilę mogliśmy poczuć się jak dwoje rozbitków, gdzieś po środku oceanu 🙂
Wszystko co dobre szybko się kończy i nastał czas powrotu do portu w Labuan Bajo. Na sam koniec wyprawy zatrzymaliśmy się jeszcze przy innej wyspie, której plaża z mięciutkim, białym piaskiem idealna była na ostatnie chwile relaksu. Nie odmówiliśmy sobie również ostatniej okazji, aby posnurkować i popodziwiać bajecznie kolorowy morski świat.
Podsumowując cała nasza wyprawa była dla nas bardzo udana i niepowtarzalna. Jedynym minusem był fakt, iż załoga łódeczki w ogóle nie mówiła po angielsku. Mieliśmy nadzieję, że usłyszymy od nich morskie opowieści i historie smoków z Komodo, ale po kilku nieudolnych próbach nawiązania rozmowy daliśmy za wygraną. Nasz kucharz natomiast gotował znakomicie i były to jedne z najlepszych potraw jakie mieliśmy okazję smakować podczas pobytu w Indonezji.
Przydatne informacje:
- całą wyprawę zorganizowaliśmy jeszcze przed wylotem, wykupując cały pakiet Komodo + Flores wraz z przelotem od biura turystycznego znajdującego się na Bali, zapłaciliśmy zbyt wysoką cenę, dlatego wam radzimy udać się do Labuan Bajo na własną rękę i na miejscu poszukać zorganizowanych wypraw na Komodo w okolicznych biurach turystycznych lub popytać bezpośrednio w porcie o transport do Parku Narodowego Komodo
- samoloty z Bali do Labuan Bajo latają kilka razy dziennie, do wyboru linie lotnicze Garuda Indonezja i Wings Air, przy czym te drugie są tańsze, a ceny rozpoczynają się od około 450 zł w obie strony w sezonie letnim
- odradzamy zakup pamiątek na wyspie Komodo z racji na bardzo zawyżone ceny, warto rozejrzeć się w miasteczku Labuan Bajo w lokalnych sklepikach lub tak jak my, upolować drewnianego warana będąc jeszcze na Bali
- trzeba pamiętać, że z Parku Narodowego Komodo nie wolno niczego zabierać (kamyki, muszelki, itp.) grożą za to wysokie kary pieniężne
- opłaty za wejście na teren Parku Narodowego Komodo to 20.000 IDR = 15 zł (ważne przez 3 dni), lokalny podatek w wysokości 50.000 IDR = 15 zł, za możliwość wniesienia aparatu fotograficznego 50.000 IDR = 15 zł i kamery 150.000 IDR = 44 zł, opłata za przewodnika na wyspie 80.000 IDR = 23,50 zł za grupę
Comments
Labuan Bajo i okoliczna przyroda – OUR LITTLE BIG ADVENTURES
8/10/2016
[…] portowe na zachodnim wybrzeżu wyspy Flores, z którego zaczynaliśmy naszą podróż do Parku Narodowego Komodo. Po powrocie z tej fascynującej wyprawy, postanowiliśmy zatrzymać się tu, aby lepiej poznać to […]