Chyba każdy z nas jadąc w podróż ma na swojej liście choć kilka tzw. „must see”, które koniecznie chciałby zobaczyć. Jednym z takich miejsc podczas naszego pobytu w Meksyku było założone przez Majów w IV-VI wieku prekolumbijskie miasto Chichen Itza , którego najbardziej charakterystyczną budowlą jest El Castillo, świątynia w kształcie piramidy. Kiedy zagłębimy się nieco bardziej w historię cywilizacji Majów już na pierwszy rzut oka widać jak potężną wiedzą dysponowali zwłaszcza z zakresu matematyki, astronomii i architektury. Tym bardziej imponujące jest to, iż mówimy tu o bardzo odległych czasach, gdyż początki ich wysoko rozwiniętej cywilizacji sięgają już około 400 r.p.n.e. Tereny jakie zamieszkiwali to południowo-wschodni Meksyk, Gwatemala, Belize i zachodni Honduras. Głównymi osiągnięciami cywilizacji Majów w dziedzinie architektury są monumentalne świątynie na wysokich piramidach schodkowych, pałace, tarasy, dziedzińce i kamienne boiska do gry w piłkę. Majowie rozwinęli także pismo hieroglificzne, a na ścianach świątyń zapisywali najważniejsze wydarzenia z ich dziejów. Wprowadzili dwudziestkowy system zapisu matematycznego i pojęcie zera algebraicznego, a także posługiwali się kalendarzem dokładniejszym od współczesnego gregoriańskiego, liczącym 365 dni.
Zakładając, że na swój pobyt wybierzecie Cancun, Playa Del Carmen lub Tulum, wycieczka na słynną piramidę zajmie wam cały dzień. Jeżeli planujecie dojazd na własną rękę, wynajęcie samochodu to całkiem rozsądna opcja. Ceny rozpoczynają się już od około 300 peso za niewielkie 5 osobowe autko. Jeżeli wolicie skorzystać z transportu miejskiego to Ado Bus oferuje jedno połączenie dziennie tam i z powrotem w cenach 150 – 170 peso w jedną stronę przy rezerwacji online, jednakże sama podróż zajmie wam znacznie więcej czasu. Za wstęp na teren Chichen Itza zapłacicie 232 peso za osobę dorosłą, a dzieci poniżej 13 roku życia wchodzą za darmo. My z uwagi na ograniczony czas i liczną, bo aż 9 osobową ekipę zdecydowaliśmy się na wykupienie zorganizowanej wycieczki, za którą zapłaciliśmy 65 dolarów od osoby. Cena zawierała prywatny transport busem tylko dla naszej grupki, wstęp do Chichen Itza, przewodnika na miejscu, lunch w formie bufetu, wstęp do cenoty Ik Kil oraz przystanek w miasteczku Valladolid. Dotarcie z Playa Del Carmen zajęło nam około 2 godzin. Na miejscu od razu przeraziła nas olbrzymia kolejka przed kasą biletową, ale czegoś my się spodziewali w szczycie sezonu i jednej z najbardziej popularnych atrakcji. Po kilku minutach pojawił się ktoś z naszymi biletami, więc ominęliśmy wężyk ludzi i weszliśmy do środka, gdzie czekał już na nas umówiony przewodnik. Tutaj chcielibyśmy wam podpowiedzieć, że wynajęcie przewodnika to bardzo dobra sprawa. W zorganizowanej wycieczce jest on zazwyczaj wliczony w cenę. Jeśli przyjedziecie tu na własną rękę to jego wynajęcie kosztuje około 700 peso. Trochę dużo, ale naprawdę warto, bo można się dowiedzieć ciekawych rzeczy, a szczerze powiedziawszy bardzo wątpię, że samemu chciało by się nam na miejscu czytać przewodniki. Pewnie zwyczajnie pokręcilibyśmy się po całym terenie, zrobili pamiątkowe foty i na tym by się to skończyło, a o historii Majów w dalszym ciągu zbyt wiele byśmy nie wiedzieli.
Wchodząc na ogromny plan naszym oczom ukazuje się najważniejszy obiekt, usytuowana w centralnym punkcie El Castillo – świątynia, piramida wybudowana ku czci boga Kukulkana. W porównaniu z piramidą Cheopsa w Egipcie jest niewielka, bo jej łączna wysokość to 30 m. Widok jednak robi wrażenie.
Cała budowla składa się z dziewięciu platform i świątyni znajdującej się na szczycie do której wiodą schody znajdujące się po każdej stronie. Piramida ma niewątpliwie związek z kalendarzem słonecznym. Każde schody prowadzące na szczyt posiadają po 91 stopni czyli łącznie 364. Dodając do tego szczyt platformy, daje nam to razem 365 stopni, których ilość odpowiada ilości dni kalendarza słonecznego. Niestety obecnie wchodzenie po schodach jest zabronione z uwagi na to, iż ludzie zostawiali swoje podpisy wyryte w skale. Musimy więc zadowolić się widokami u jej podnóża. Jedną z ciekawostek na jej temat jest pewne zjawisko podczas wiosennej i jesiennej równonocy. Narożnik piramidy rzuca cień na północną ścianę budowli, który wraz z zachodzącym słońcem przypomina wijącego się węża ( tak m.in. ukazywano postać Kukulkana ). Kolejną ciekawą rzeczą, którą sami doświadczyliśmy jest odgłos ptaka, który można usłyszeć klaszcząc w dłonie niedaleko podnóża piramidy. Odpowiadające echo przypomina ponoć skrzek kwezala – ptaka którego Majowie uważali za wysłannika bogów. W 1931 roku we wnętrzu piramidy archeologowie odkryli pozostałości podobnej piramidy zbudowanej około 100 lat wcześniej i mierzącej 17 m wysokości.
Naszą przechadzkę po kompleksie rozpoczęliśmy jednak od boiska do gry w piłkę zwaną Ullamaliztli. Była to rytualna gra w piłkę wykonywaną z twardej gumy, która polegała na przerzuceniu jej przez jeden z kamiennych pierścieni zawieszonych na murze na wysokości 4 m. Nie było to jednak takie proste, gdyż piłkę odbijano wyłącznie biodrem. Umiecie sobie wyobrazić taki sposób gry? Chyba musielibyśmy zapytać o to Shakirę 😉 Jedno przerzucenie piłki przez pierścień decydowało już o wyniku gry, a kapitan przegranej drużyny tracił życie! Stawka w grze była więc wysoka.
Na poniższym murze umieszczono natomiast podobizny straceńców.
Co ciekawe, boisko ma niesamowitą akustykę. Stojąc przy murze z jednej strony i klaszcząc w dłonie powraca do nas siedmiokrotne echo. I wiecie co? Właśnie z tylu zawodników składała się każda drużyna. Z samego ranka kiedy nie ma jeszcze zbyt wielu turystów osoba stojąca przy jednym końcu muru jest nawet wstanie usłyszeć szept osoby stojącej na jego drugim końcu.
Idąc dalej i mijając wspominaną już piramidę dochodzimy do równie imponującej budowli, Świątyni Wojowników, w której zastosowano filary w kształcie Pierzastych Węży oraz postaci wojowników. Tuż obok znajdują się rzędy filarów nazywane Grupą Tysiąca Kolumn.
Następnie mijamy El Osario zwaną też Grobem Wielkiego Kapłana lub Domem Kości. Piramida ta jest w dużym stopniu zrujnowana, lecz co ciekawe powstała zanim jeszcze wybudowano Piramidę Kukulkana i stanowiła jej pierwowzór.
Tuż za nią dochodzimy do El Caracol, nazywanego „Ślimakiem”, które czyniło funkcję obserwatorium astronomicznego. Wiecie w jaki sposób Majowie obserwowali słońce? Wykorzystywali do tego obsydian, naturalne szkło powstające w wyniku natychmiastowego stygnięcia lawy.
Wymieniliśmy jedynie najbardziej znane budowle, lecz na całym terenie Chichen Itza znajduje się ich znacznie więcej , a na otaczających je dżunglach do dziś odkrywane są kolejne ruiny. O cywilizacji Majów, ich kulturze i pozostałościach architektury można by długo opisywać, wiec jeśli jesteście ciekawi odsyłamy na stronkę, gdzie znajdziecie dużo ciekawych i dokładniejszych informacji. Ale zaraz zaraz… zapytacie pewnie ” i co w końcu stało się z tym dronem ?” Czas najwyższy zdradzić szczegóły 😉
Kiedy przewodnik skończył swoje opowieści, a my mieliśmy trochę czasu dla siebie, oboje stwierdziliśmy, że ujęcia z góry miałyby nieocenioną wartość dla naszego wakacyjnego filmu, a przecież nie na darmo go tutaj przywieźliśmy. Ciężko było jednak znaleźć odpowiednie miejsce, gdyż na głównym placu kręciło się zbyt wielu ludzi, a na uboczu za drzewami obawialiśmy się o utratę zasięgu. Ostatecznie wróciliśmy do miejsca z którego rozpoczęliśmy zwiedzanie i z lekką niepewnością zmontowaliśmy samolocik. Krótko po starcie, kiedy dron wzniósł się na wysokość jeden z przewodników zwrócił nam uwagę, że nie wolno tutaj latać. ” Ok, ok.. zaraz lądujemy ” Po chwili dron wylądował, a dosłownie kila sekund po nim zjawił się ktoś z pracowników kompleksu i chwycił go w ręce mówiąc coś po hiszpańsku. Przez chwilę zamarliśmy, a pierwsza myśl jaka obojgu nam przyszła do głowy było „co jeśli zabiorą nam drona?” Tutaj nic nigdy nie wiadomo, a z Meksykanami lepiej nie zadzierać. Drona zabrano, a nas poproszono o pójście do biura. W głowie kłębiło się mnóstwo myśli. Na szczęście sytuacja dość szybko się wyjaśniła i wiedzieliśmy, że dostaniemy go z powrotem jednak to co zdążyliśmy sfilmować musi zostać wykasowane. Dlaczego? Czemu zabrania się tutaj latania i filmowania? tego tak do końca nikt nam nie wyjaśnił. Jedyne czego się dowiedzieliśmy to to, że niedaleko znajduje się lotnisko więc jest to główny powód dlaczego latać tu nie wolno. Pracownicy byli nieugięci i prośby o pozostawienie choć jednego zdjęcia spotkały się z natychmiastową odmową, a kartę pamięci sformatowano. W gruncie rzeczy przeczuwaliśmy, że w takim miejscu jak Chichen Itza latanie dronem nie będzie mile widziane, wiec na nasze szczęście skończyło się to bez żadnych większych konsekwencji oprócz chwili strachu.
Ale ale… to jeszcze nie koniec historii… Po powrocie z Meksyku i poszperaniu trochę w internecie, paru godzinach prób, uwaga uwaga … udało się odzyskać utracone dane!!! Co prawda nie ma tego zbyt dużo, bo też dużo czasu nie polataliśmy, ale mimo wszystko niezmiernie się ucieszyliśmy, a mały przedsmak tego jak Chichen Itza prezentuje się z lotu ptaka możecie zobaczyć poniżej, a już wkrótce więcej ujrzycie na filmie nad którym już teraz pracujemy 🙂
Comments
Ola
26/02/2023
Cześć,
Pamiętacie gdzie wykupiliście wycieczkę?
W jakimś lokalnym biurze?
Pozdrawiam,
Ola
Piotr
3/02/2018
I co z tym wspomnianym wyżej filmikiem?
Czy w Chichen Itza był gdzieś oficjalny zakaz latania dronem? A jak wyglądało to w innych miejscowościach? Może masz inne filmiki z Meksyku?
A może znalazłeś gdzieś informacje odnośnie dronów w Meksyku?
Wybieram się niedługo i też chciałbym trochę polatać, więc szukam różnych informacji
Kaja i Adrian
6/02/2018
Filmik możesz obejrzeć na naszym youtubie 🙂 Zakazu jako takiego w Chichen Itza w sumie nie widzieliśmy, ale latać nie wolno też z tego względu że niedaleko jest jakieś lotnisko więc jak wiadomo, nie wolno latać w pobliżu kilku km. Ogólnie z lataniem w Meksyku była trochę lipa.Tych małych, prywatnych lotnisk jest wiele. Lataliśmy chwilę jeszcze na plaży niedaleko miasteczka Tulum i jak się okazało tam też znajduje się jakieś lotnisko. Za długo nie polataliśmy kiedy na horyzoncie pojawił się jakiś mały samolocik lecący dość nisko.